Felieton wikarego na 18 listopada 2018 roku
Data publikacji: 2018-11-17, Data modyfikacji: 2018-11-18
Jezus gwarantem życia
Kiedy rozważamy liturgię słowa z XXXIII niedzieli w ciągu roku, to na pierwszy rzut wydaje się, że głównym tematem jest koniec świata i sąd ostateczny. Gdy wchodzimy w modlitewny klimat tych świętych tekstów, to od razu wyczuwamy, że chodzi tu o coś więcej.
Rok liturgiczny powoli zmierza do końca, stąd i tematyka przemijania musi być obecna. W Liturgii Godzin, czyli w Brewiarzu – mamy do wyboru w tym ostatnim etapie roku hymn „Dies irae”( Dzień gniewu), który jeszcze przed soborem Watykańskim II celebrowany był w czasie każdej liturgii pogrzebu. Ktoś zapyta: przecież śmierć kogoś bliskiego i tak przytłacza, a tu jeszcze taki tekst o gniewie Boga?
Odpowiadając na postawione pytanie warto zaznaczyć, że w doświadczeniu bliskości Boga i wiary musimy zdawać sobie sprawę z tego, że nasze życie się skończy – tutaj w wymiarze ziemskim, a naszym celem jest szczęście wieczne. Strach i lęk nic tu nie pomogą, mogą tylko jeszcze pogorszyć sytuację, dlatego choć słabi jesteśmy i mamy poczucie grzechu, to nie jesteśmy sami. Gwarantem naszej nadziei jest bliskość Jezusa. Czasem jak obserwuję nas wszystkich; tych dorosłych i młodych czy starszych, to zauważam, że do tej bliskości z Panem bardzo nam daleko. Nie potrafimy wszystkiego Mu oddawać. Często oddzielamy życie wiary od życia codziennego, a jest to największy błąd. Dlaczego? A mianowicie, dlatego że świadczy to o chodzeniu po powierzchni i nie wnikaniu w głąb naszego serca, a tym samym nie wyraża się to w postawach naszego codziennego życia. Podam przykład: skoro dorośli ludzie idą ulicą i nie potrafią się przywitać, nie zauważają się, to tym bardziej ich dzieci czynią to samo i w szkole nie pozdrawiają w ogóle nauczycieli czy sąsiadów na klatce czy ulicy. Patrzą się w oczy i nic – gdzie leży przyczyna? Czy tylko w tym, że danego nauczyciela czy sąsiada nie znają? Czy może w tym, że ich rodzice zwracają uwagę tylko na zarabianie pieniędzy i w ogóle nie wychowują tylko hodują te dzieci? Może odważnie napisane zostały powyższe słowa, ale widzę że inaczej się nie da, bo to co obserwuję, to szczyt bezczelności i chamstwa, a gdzie miłość chrześcijańska? Czy powiedzą o nas jak mówili o pierwszych chrześcijanach? – „patrzcie jak oni się miłują?” Na prawdę to jest obraz miłości i braterstwa? Ktoś powiedział: „ale tu takie społeczeństwo” – co to znaczy takie społeczeństwo? To Ewangelia nigdy nie była tu głoszona, to życia sakramentalnego tu nie ma? Gdzie leży przyczyna tej znieczulicy? Zaryzykuje stwierdzenie, że jest to obraz braku życia duchowego w rodzinach. Brak wrażliwości na drugich świadczy o tym, że myślimy tylko o sobie i jak nam się wszystko udaje to nikogo nie zauważamy. Zastanawiałem się co zrobić? Pomyślałem: będę wszystkim takim uczniom sam mówił pozdrowienie, aby zawstydzić, ale co to da, przecież dziecko powie: „Mamo ksiądz mi powiedział – Szczęść Boże, a ja go nie znam, bo mnie nie uczy”. Rozmawiałem z różnymi osobami, ale większość odpowiadała: „i tak to nic nie da”. Ja jednak wierzę, że samo wymuszanie pozdrowienia nic nie da, ale walka o życie duchowe w tej społeczności da wiele, bo najpierw zawalczę o nich codzienną szczerą modlitwą o światło Ducha Świętego dla rodzin, a następnie otwartość i wychowawcze podejście. Może komuś wydaje się, że to nie jest ważna sprawa, ale myślę; że gdy się nie skupimy na wychowaniu młodego pokolenia i na osobistej relacji z Jezusem, to marna będzie nasza przyszłość.
Psalm 16 mówi: „Pan mym dziedzictwem i przeznaczeniem, to On mój los zabezpiecza. Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy, On jest po mojej prawicy, nic mną nie zachwieje” – niech te słowa i czytania mszalne z niedzieli; uwrażliwią nas na Boga i otaczających nas ludzi, a czekanie na koniec nie będzie straszne.
Artykuł Felieton wikarego na 18 listopada 2018 roku pochodzi z serwisu Diecezja Rzeszowska.
Pełna treść wiadomości na: diecezja.rzeszow.pl/?p=47245
diecezja.rzeszow.pl, Źródło artykułu: diecezja.rzeszow.pl