Belka
Sobota, 28 Września 2024   imieniny: Marek, Wacław
Rejestracja Witaj: Gościu, Zaloguj się
 
Belka
 
 

Adwentowe rozmyślania

Data publikacji: 2018-12-18, Data modyfikacji: 2018-12-20
A A AWydrukDrukuj  
 
Nie wiem, dlaczego właśnie w adwencie przychodzi mi na myśl szlachetna postać ks. Jana Twardowskiego, wrażliwego kapłana, oddanego duszpasterza, czułego poety. 18 stycznia 2019 roku minie 13 lat od jego śmierci. Sporo lat temu, wraz z córką Agnieszką, odwiedziłem go w kościele SS. Wizytek na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, gdzie był rektorem. Potem tych spotkań było więcej. Takiego spojrzenia pełnego dobroci, wyrozumiałości, ciepła, jak u ks. Jana, nie spotkałem już nigdy potem w moim dość już długim życiu. Może właśnie w adwencie, by oczyścić i przygotować swoje serce i duszę na przyjście Pana, szukamy tych, którzy potrafili w naszym życiu dotrzeć do tajemnych, głębokich pokładów naszej wrażliwości. Na otaczający świat i ziemię, na Boga i ludzi. Dzielę się więc tym moim skromnym doświadczeniem – małym, jak biedronka, szczypawka, mrówka czy ważka z wierszy ks. Jana. Ale, jak pisał ks. Jan – gdyby zebrać te wszystkie drobne okruchy ludzkich dobroci – matek, ojców, dzieci, urosłyby do wielkości potężnego słonia. I taki jest mały Jezus – dobry i uśmiechnięty, w skromnej szopie położony, w pieluszkach, gdzie troskliwa Matka „siankiem go okryła”, by nie zmarzł zbyt wiele… Od tego czasu sprzed ponad dwóch tysięcy lat nic się nie zmieniło. Ciągle czekamy na przyjście Pana, Zbawiciela Świata. A oto „Adwentowe rozmyślania” ks. Jana Twardowskiego. W Adwencie czekamy na koniec świata, na przyjście Pana Jezusa i na święta Bożego Narodzenia. Okres oczekiwania na Boga, to jest chyba najpiękniejszy okres w życiu: okres tęsknoty za samym Bogiem. Wszyscy tęsknimy za nim, wierzący i niewierzący. Człowiek niewierzący, jeśli pragnie miłości prawdziwej, dobrej, sprawiedliwej – to nieświadomie tęskni za Bogiem. Na początku Adwentu czytamy o potrzebie czuwania. „Czuwajcie” a nie „oczekujcie”. „Czuwać” – znaczy więcej, niż czekać. Czuwanie zawiera przyjście naprzeciw i kryje miłość rozbudzoną, nie śpiącą. Cokolwiek nas spotyka, jest zawsze od Pana Jezusa. Jest to świadomość Adwentu, który się nigdy nie kończy. Całe nasze życie jest Adwentem. Jest ciągłym czekaniem na przyjście Jezusa. Dobrze o tym pamiętać: w każdej chwili mogę się z Nim spotkać. Jak często Go odrzucamy, zamykamy oczy, usypiamy, a On stale przychodzi, stale puka do drzwi, stale ma jakieś życzenie: nie bądź egoistą, nie myśl tylko o sobie, oczyść swoje serce. Człowiek nigdy nie jest sam, rozmowa z ks. Janem Twardowskim w Warszawie, 1993 r. Andrzej Szypuła: Czym dla Księdza jest poezja, którą Ksiądz pisze? Ks. Jan Twardowski: Poezja, to dla mnie zbyt wielkie słowo. Wolę słowo: wiersze. Są one dla mnie sposobem na dogadanie się z drugim człowiekiem, szukaniem kogoś, kto odpowie na ten język. Myślę, że jest pewna grupa ludzi wrażliwych na wiersze. Wydaje mi się, że czasami łatwiej trafiają one do człowieka, niż kazania czy rekolekcje. Poza tym uważam, że nie ma poetów wielkich i małych. Raczej są różni poeci. I ta odmienność jest wartością. AS: Czy łatwiej trafić człowiekowi do Boga drogą własnych, indywidualnych przeżyć i przemyśleń, czy też na zgromadzeniach, drogą zbiorowej modlitwy? Czy może jedno i drugie ma swoje własne drogi i wymiary? JT: Gdy modlimy się wspólnie, to modlitwa ta jest pusta, jeśli nie było przedtem modlitwy osobistej. A jeżeli jest tylko modlitwa osobista, to znowu jest to za mało. Przecież człowiek nigdy nie jest sam. Choć właściwie – jest i razem, i osobno. Ale myślę, że najpierw trzeba mieć własny kontakt z Bogiem, by potem brać udział w zbiorowej modlitwie. Jedno i drugie jest potrzebne. W Ewangelii znajdziemy zdania przemawiające i za modlitwą osobistą, i za wspólną. AS: Czy wiersze są raczej osobistą drogą do Boga? JT: Nie sądzę. Niedawno byłem zaproszony do Kielc, gdzie przedstawiono program złożony z wierszy i muzyki. Przyszło wielu słuchaczy. AS: Język sztuki posługuje się różnymi znakami. Cel jest jakby ten sam – poruszyć duszę człowieka. JT: Muzyka wydaje mi się sztuką najbardziej głęboką, najbardziej uduchowioną. Jest to język szczególny, zwłaszcza w połączeniu z tekstem. AS: Najszlachetniejszym przykładem w muzyce religijnej może być chorał gregoriański. JT: Tak. W chorale jest ogromna oszczędność środków, a jednocześnie ogromna siła i głębia. Charakterystyczne, że każdy autor jest tu jakby ukryty, bezimienny. Najdawniejszym twórcą pieśni Kościoła był król Dawid. Ciekawe, że ludzie zwykle nie wiedzą, kto tworzył te piękne psalmy i hymny, a śpiewają je podczas nabożeństw. Pieśń Franciszka Karpińskiego „Kiedy ranne wstają zorze” przeszła już na własność ludzi, twórca stał się bezimienny. Podobnie jest z pieśnią „Kto się w opiekę”, która jest psalmem Dawida. Na całym świecie pieśni Kościoła śpiewają ludzie prości i wykształceni. To język uniwersalny, który łączy wszystkich. Tekst Ewangelii ma różne pokłady – i dla dzieci, i dla dorosłych. Każdy go zrozumie – i dziecko, i mędrzec. AS: Ciągle trzeba nam wracać do korzeni naszej chrześcijańskiej kultury. JT: Tak, trzeba nam wracać do korzeni. My jesteśmy teraz zalani tą podkulturą młodzieżową, która niesie z sobą wiele niepokoju. Młodzież mamy muzykalną, ale zagubioną w tej wrzaskliwej podkulturze. AS: Ta muzyka, nazwijmy ją uliczną, ogarnia niemal wszystkich. Ta najgłębsza i najbardziej wartościowa staje się domeną raczej wąskiej grupy ludzi. JT: Muzyka uduchowiona zawsze miała na celu oderwanie się od tego zgiełku i ulicznego gwaru. Stanowiła jakby jego zaprzeczenie. Miała na celu uspokojenie człowieka, uleczenie go. Myślę, że ta żywa, podniecająca muzyka przeżyje się. Nic się tak szybko nie starzeje, jak to, co nowe. AS: Czy zechciałby Ksiądz opowiedzieć swoich spotkania z kompozytorem Zygmuntem Mycielskim? JT: Miałem z nim miłe spotkania. Wspólnie zastanawialiśmy się nad tekstami liturgicznymi, łacińskimi, które wykorzystywał on do swoich dzieł. Pomagałem w ich wyborze. Odwiedzałem go w szpitalu, kiedy był już bardzo chory. AS. Bardzo dziękuję Księdzu za rozmowę. Dziś ciągle myślę o szlachetnej postaci ks. Jana Twardowskiego (1915-2006) – wspaniałego kapłana miłującego Boga, ludzi, przyrodę. Jego postawa, twórczość, dobre serce – oto drogowskaz na całe nasze życie, które ciągle jest adwentem, oczekiwaniem na przyjście Pana. Niechże będzie mi wybaczony poniższy wiersz, napisany 10 lat po jego śmierci. czasami przychodzi do mnie ksiądz Jan Twardowski wpada na chwilę jak po ogień pyta o wszystko jakby go tu dawno nie było pyta niespokojnie o losy wszystkich zapomnianych biedronek muszek ważek jaszczurek za nic mając ludzki los i mnie samego a my wyglądamy świętości jak kania dżdżu w swojej bezradności czekając na cud zbawienia tymczasem ksiądz poeta kłuje nas dziobem drewnianego bociana byśmy otworzyli oczy na każdą chwilę istnienia i pogłaskali białego królika który w swoim spojrzeniu ma tyle miłości ile dusza zapragnie Całe nasze życie jest serdecznym oczekiwaniem na Przyjście Pana. I choć przeżywamy ten czas we wspólnocie, to przecież każdy szuka tej drogi we własnym sercu, w tęsknocie duszy, która płacze, gdy widzi upadły świat i pustkę grzechu i rozjaśnia swoje wnętrze betlejemską gwiazdą nadziei. Pan już blisko… Oto moja skromna refleksja adwentowa. z ciemności wyłania się tęsknota światło jarzy się nadzieją oto Pan przychodzi każdego dnia pokojem nieodpartym marzeniem spełnienia wstawaj szary świt razem czuwajmy adwent Jeszcze posłuchajmy ks. Jana Twardowskiego. Bo już czas składać życzenia. Oto „Wiersz staroświecki” ks. Jana, mimo tytułu, ciągle aktualny. Pomódlmy się w Noc Betlejemską, w noc Szczęśliwego Rozwiązania, by wszystko nam się rozplątało, węzły, konflikty, powikłania. Oby się wszystkie trudne sprawy porozkręcały jak supełki, własne ambicje i urazy zaczęły śmieszyć jak kukiełki. I oby w nas paskudne jędze pozamieniały się w owieczki, a w oczach mądre łzy stanęły jak na choince barwnej świeczki. Niech anioł podrze każdy dramat aż do rozdziału ostatniego i niech nastraszy każdy smutek tak jak goryla niemądrego. Aby się wszystko uprościło, było zwyczajne, proste sobie, by szpak pstrokaty, zagrypiony fikał koziołki nam na grobie. Aby wątpiący się rozpłakał na cud czekając w swej kolejce, a Matka Boska cichych, ufnych, na zawsze wzięła w swoje ręce. Niech nam wszystkim na bliższą i dalszą przyszłość jasnym blaskiem świeci Betlejemska Gwiazda Nadziei! Andrzej Szypuła Artykuł Adwentowe rozmyślania pochodzi z serwisu Diecezja Rzeszowska.

Pełna treść wiadomości na: diecezja.rzeszow.pl/?p=47890
diecezja.rzeszow.pl, Źródło artykułu: diecezja.rzeszow.pl
 
Komentarze
Brak komentarzy, Twój może być pierwszy!
Autor:
Kod z obrazka:
Puste pole z komentarzem
Puste pole z podpisem
Wyszukaj
 
Kreska
Dodaj artykuł
 




Brak sond
 
Newsletter
Bądź na bieżąco z nadchodzącymi imprezami. Zapisz się na bezpłatny newsletter.
 
 
rzeszowski

Powiat rzeszowski - powiat, którego siedzibą jest Rzeszów, mimo że sam do niego nie należy. Powiat utworzony w 1999 roku w ramach reformy administracyjnej, znajdujące się w województwie podkarpackim. Należy do niego gminy: Dynów (gmina miejska), Błażowa, Boguchwała, Głogów Małopolski, Sokołów Małopolski, Tyczyn, Chmielnik, Dynów (gmina wiejska), Hyżne, Kamień, Krasne, Lubenia, Świlcza, Trzebownisko.

Raj dla miłośników bliskich spotkań z naturą. Jedną trzecią ziem powiatu zajmują obszary chronione. Malownicze widoki i nieskażone środowisko naturalne przyciągają turystów jak magnes. Idealne miejsce na spacery w cichy i spokoju. Zabytkowe pałace, dwory, kościoły i przydrożne kapliczki świadczą o bogatej historii tego regionu. Szczególną uwagę warto zwrócić na zabudowę rynków miast należących do powiatu.    

 

Zgłoś uwagi - uzupełnij wszystkie pola